sobota, 31 stycznia 2009

Kto to taki?

Notka nr. 100. Zgodnie z zapowiedzią wrzucam swoją notkę biograficzną. Oprócz tego zapowiadam swój nowy projekt: zacząłem pisać coś jakby książkę fantasy. Jest to połączenie klimatu postapokaliptycznego z klasycznym fantasy z dodatkiem moich przemyśleń i wątków autobiograficznych. Będę wrzucał po kawałku na bloga http://historiaalfaomega.blogspot.com. A tymczasem zapraszam do zapoznania z narcystyczną notką biograficzną. Wiem, że jestem egoistą i egotykiem, ale co bystrzejsi znajdą tam siebie albo coś ciekawego o mnie;)

Marcin Dyderski (ur. 26.02.1991 w Poznaniu)- instruktor harcerski- drużynowy 10 Poznańskiej Drużyny Harcerzy im. Leszka Białego, uczeń VI LO, poeta polski.

Syn Beaty i Macieja, od dzieciństwa mieszkał w kamienicy na poznańskiej Wildzie – przy ulicy Fabrycznej , piętro nad babcią i dziadkiem ze strony ojca. Uczęszczał do Szkoły Podstawowej nr. 25 i Gimnazjum nr. 41 na Wildzie. Po ukończeniu gimnazjum trafił do VI LO, do klasy o profilu dziennikarskim.

Harcerstwo
We wrześniu 2003 Marcin trafia do 10 PDH, która pozostanie jego drużyną do końca. Po półtorej roku drużyna zaczyna chylić się ku upadkowi, na kolejnym obozie jest już bez drużynowego. 06-06-2006 składa na ręce drużynowego Przyrzeczenie Latem 2006 jest na skraju upadku- zostają 2 osoby – Wojtek Barwicki i Marcin. Na obozie, dołączeni do 26PDHm, podejmują decyzję o chęci rozkręcenia drużyny jako zastępowi. Po obozie prowadzą zastęp, a komenda hufca szuka drużynowego. Gdy nie znalazł się żaden chętny, dostają wybór- przejąć drużynę, albo przejść do innej drużyny. Wybierają pierwszą opcję i rozkazem z dnia 30.03 wyw. Marcin Dyderski zostaje drużynowym. Powoli, ale stopniowo, do drużyny przychodzą nowi członkowie, drużyna zaczyna wyjeżdżać, na pierwszym biwaku 13-15-04-07 Wojtek zostaje przybocznym, są też pierwsze Przyrzeczenia. Drużyna zaczyna działać prężnie, brać udział w życiu hufca, Marcin działa w Referacie Kwatermistrzowskim, pod komendą swojego przyjaciela- Mateusza Dorna pomaga w pracach w bazie obozowej hufca w Kaplinie. 05-04-2007 składa Zobowiązanie Instruktorskie.

Twórczość
Marcin Dyderski napisał około 175 wierszy. Można je dzielić ze względu na tematykę, a także chronologicznie, ze względu na okresy, zależne od aktualnego nastroju i uczuć poety.

Okresy poetyckie
Pierwsze próby poetyckie to wiersze miłosne – 3 klasa gimnazjum. Ten okres, zatytułowany przez samego poetę „O w mordę.. ja…tworzę?” zawierał wiele wierszy, lecz przetrwała z nich tylko część, bo resztę spalił w piecu w porywie żalu. Oprócz wierszy miłosnych są tu także refleksje filozoficzne, głównie krytyka świata i wyraz poczucia alienacji. Było to spowodowane zmianą stylu bycia i zainteresowań – w szkole dominowała „kultura dresiarsko-blacharska”, która nie akceptowała odmienności, ani działań takich jak harcerstwo. Dlatego poza swoją klasą ubierający się i myślący inaczej harcerz bywał tępiony. W tych wierszach mało jest jeszcze poezji, są to bardziej monologi pisane wierszem, ale wyrażają pełnię uczuć autora („Ideologia popkultury”, „Ulice”, „Dzieci konsumpcji” ). Pojawia się też motyw wędrówki – „Piesi Wędrowcy”, która ma być lekarstwem na rozterki duszy i złamane serce. Motyw ten będzie się później przewijał w innych utworach. Okres zamyka krytyka polityczna „Profesor za dychę” i wiersz „Some kind of monster” będący aluzją do sposobu nauczania.

Z okresu pomiędzy majem a sierpniem 2007, zwłaszcza z obozu, który był bardzo ciężki, gdyż był to pierwszy obóz jako kadry. Wiadomo natomiast, że powstało kilka wierszy miłosnych.

Po przyjściu do liceum Marcin zaczyna coraz więcej pisać, częściowo pod wpływem nieszczęśliwej miłości, a częściowo pod wpływem energicznej polonistki – prof. Hanny Dylewicz, która wzbudziła w nim zainteresowanie literaturą, kulturą i zachęcała do doskonalenia swojego warsztatu. Dużo wierszy z tych okresów – wraz z pogłębianiem się negatywnych emocji- było typowymi wierszami miłosnymi, ale z czasem pojawiają się wyznania niedopasowania „Credo odludka”, aluzje do postaci literackich „Kohelet” „Ikar”, także pierwszy z kaplińskich wierszy. Przełomem okazuje się rozmowa z prof. Dylewicz, która tłumaczy mu, że miłość w poezji jest tematem oklepanym i powtórzonym tyle razy, że aż banalnym, zwłaszcza w klasycznym ujęciu. Nie odstręcza go to jednak od pisania wierszy miłosnych. Motyw smutku i nieszczęśliwej miłości będzie się przewijał później przy kolejnych zauroczeniach poety.

W styczniu 2008 po krótkim zafascynowaniu kolejną kobietą powstaje kilka wierszy o miłości, ale innych od poprzednich. Zwłaszcza wyróżniającym się wierszem jest „Coś innego”, które jest aż zbyt optymistyczne.

W lutym, w okresie nazwanym „Przedwiosennymi duszy porządkami” znajduje się mieszanka myśli, która najlepiej oddaje kotłujące się w nim uczucia. Oprócz miłości, rozczarowania ludźmi („Wśród braci i sióstr”), wędrówki („Droga”) mamy kolejne aluzje literackie – do Hamleta („Rozterki księcia Danii”).

Później, pod wpływem szczególnie nietrafionej i nieszczęśliwej miłości, następuje kilka wierszy kontemplacyjno- miłosnych i jeden dedykowany prof. Dylewicz- „Banał”. Jest to ciężki okres dla Marcina, ma w tym czasie duże problemy ze sobą, ale na szczęście wspierają go przyjaciele – Ola Sromała, Agnieszka i Wojtek Barwiccy i Mateusz Dorna. W tym czasie nie pisze wierszy, skupia się na pracy z drużyną i wyjazdach, na których stara się być blisko tej, w której był zauroczony. Kulminacją był biwak roboczy w Kaplinie, który opisany został później w 1 z ballad kaplińskich jako „Opowieść pomostu przy hydroforni albo ballada Kaplińska”. W tym czasie ginie jego pierwszy zeszyt z rękopisami wierszy, który mógłby pomóc jeszcze lepiej odtworzyć proces twórczy i myślowy poety.

Do czasu wakacji, a konkretnie do około 15 lipca nie powstał żaden wiersz. Wtedy to na górce za boiskiem podczas chwili rozmyślań, na które pozwalały mu obowiązki instruktorskie, pisze „List z pogranicza Mordoru, 3017”- wyznanie miłości. Rosnąca bezsilność wobec własnych uczuć i poczucie rozczarowania szybko ustępują po powrocie z obozu. Powstają wtedy wiersze z aluzjami historycznymi – „Bratnia pomoc”, „Na podpisanie porozumień sierpniowych”, a także filozoficzne „Przyjacielu”, powieszone w latrynie w Chorzępowie, gdzie z rodziną spędzał wakacje. W czasie tych wakacji miał miejsce wypadek z siekierą, przez który nie mógł pojechać na spływ Kręgu Instruktorskiego. Ostatnie dni wakacji to biwak roboczy w Kaplinie, na którym pod wrażeniem majestatu upadającego drzewa napisał „Piłę Pascala” i „Monolog Dębu”

Powrót do szkoły we wrześniu na początku dał mu energię i nadzieję, co widać w pierwszym okresie II klasy -„Wrzesień idzie, liście lecą, nadzieję niesie”. Oprócz wierszy refleksyjnych pojawiają się znowu historyczne i społeczne, a także typowo uczniowskie- „Modlitwa stroskanego uczniaka” i „Selekcja”. Zaczyna powoli utożsamiać się z myśleniem epok omawianych na polskim- przy baroku pisze marinistyczne „A’ la Marini”, graficzny „Stos ofiarny” i turpistyczne „W ogrodzie”. Wraz z oświeceniem pisze „Libertyńskie credo”. 2 doby spędzone w szpitalu po wypadku na rowerze dają rezultat w postaci „Wulkanicznego uśmiechu” i „Nadwarciańskiego raju”, w którym kontempluje krajobraz Doliny Warty.

Przełom października i listopada przynosi cykl 5 ballad kaplińskich, które opowiadają o fantastycznych zdarzeniach bazie obozowej w Kaplinie. Jest to kolejny wpływ omawiania epok- romantyzmu, gdyż Marcinowi przypada do gustu paradygmat romantyczny.

Listopad przynosi bardziej agresywne wiersze, przepełnione niezrozumieniem i bólem świata, który tak mu będzie dawał się we znaki. Z czasem zaczyna pojawiać się mniej wysublimowane słownictwo i agresja językowa, a także poczucie alienacji ze społeczeństwa. Brak możliwości wyznania miłości i szans powodzenia powoduje, że wiele jego wierszy jest użalaniem się nad miłością i nadzieją. Swój stan emocjonalny zaczyna nazywać językiem matematycznym – prosta o wzorze y= -2x -4 albo sinusoida, dla x <4,>4 – równia pochyła w dół.

Pod koniec grudnia wyjeżdża na biwak wigilijno-sylwestrowy Kręgu Instruktorskiego, gdzie stara się zapomnieć po tym, jak kolejna kobieta domyśla się jego uczuć i mówi mu, że nic z tego nie będzie. Powstają wtedy katastroficzne wiersze, w których dużo jest wulgarności i przemocy, a także rozpaczy. Podczas, gdy inni bawią się w leśniczówce, on wybiera spacery z przyjacielem- Mateuszem Dorna po lesie, odkrywając malownicze krajobrazy i rozmawiając o problemach i świecie. Dużo refleksji z tych rozmów ma odzwierciedlenie w tych „Krotoszyńskich wynaturzeniach”

W styczniu nie ma nadal zmian, powstaje kilka wierszy o cierpieniu i „Autocharakterystyka”, szydercza próba opisania siebie. Powstają kolejne wiersze, zapisywane już w nowym zeszycie. Stary czeka na zakopanie w Kaplinie. Marcin Dyderski stara się uporządkować swój system wartości, skłania się ku autoanalizie, która podchodzi pod werteryzm. Lubi mówić i pisać o sobie, zwłaszcza w 3. osobie.

Inspiracje
Wiele wierszy powstało na wskutek inspiracji. Można podzielić to na inspiracje kulturowe, społeczne i przypadkowe.

Inspiracje kulturowe.
Ważnym czynnikiem inspirującym były lekcje języka polskiego, na których omawiano epoki, i dzięki którym poznał ważne dzieła literatury, by móc tworząc się do nich odnosić, jak i do ich autorów. Dzięki dodatkowej dobrej znajomości historii można go, tak jak Jana Kochanowskiego nazwać poetą doctusem, jak powiedział mu kiedyś kolega ze szkolnej ławy – Damian Mrugas. Dodatkowo ważna była poezja i proza, po które sięgał z własnej i nieprzymuszonej woli: Tolkien, który był dla niego mistrzem, jemu to poświęcił kilka wierszy, napisanych w realiach Śródziemna, Terry Pratchett, który był dla niego uosobieniem geniuszu aluzji. Z poezji najbardziej polubił poetów wyklętych. Zaczęło się od zainteresowania zespołem Stare Dobre Małżeństwo, który śpiewa wiersze Stachury i Ziemianina- tak zetknął się po raz pierwszy z poezją śpiewaną. Po jakimś czasie sięgnął po Karczmarskiego, u którego znalazł geniusz odwołań i języka. Ważnym przełomem było dla niego odkrycie Bursy i Wojaczka, dzięki którym zaczął nie bać się ostrych słów.
Na sposób postrzegania świata i emocje wpływa też muzyka, a Dyderski słuchał różnej muzyki- z jednej strony szanty i poezja śpiewana (EKT Gdynia, Matelot, SDM, Karczmarski, ONZ), a z drugiej rock, metal, zwłaszcza epicki (Metallica, Green Day, Abigor, Summoning, Cradle of Filth, Pazuzu, Sabaton, KAT, Strachy na Lachy, happysad, Budka Suflera).

Inspiracją społeczną było dla niego poczucie braku więzi z ogółem ludzkości, pogarda dla masy i reakcja mas na inność. Z tego niedostosowania, niechęci do generalizacji, poczucia wyższości i zniechęcenia do polityki wyszło wiele myśli, które znalazły miejsce w wierszach.

Do inspiracji przypadkowych można zaliczyć wszystkie zdarzenia, które spotkały go lub jego przyjaciół, i mają odzwierciedlenie w poezji- np. lęk przed wzięciem do odpowiedzi Damiana ze szkolnej Loży Szyderców (Damian, Bartek, Wojtek, czasem Krzychu i Wojtek), problemy przyjaciół, krajobrazy. Wielki wpływ na jego twórczość miały budujące opinie przyjaciół – Mateusza Dorna, Damiana, Oli, Dominiki i innych. Każdy komentarz na blogu czy gadu-gadu był źródłem mobilizacji.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

i co? przeczytalam calosc :).
ja bym siebie nie umiala tak opisac.
i pewnie bym tego nie wystawila..
z Twoich wierszy (tych co pamietam/znam) najbradziej podoba mi sie „List z pogranicza Mordoru, 3016”
swietna notka xD

Anonimowy pisze...

3017

Anonimowy pisze...

o kurwa! ile poezja moze powiedziec o czlowieku... szacun, zajebista notka!