niedziela, 23 grudnia 2007

Wielkimi krokami zbliża się koniec roku, czas podsumowań, statystycznych podliczeń, zamykania dawnych spraw. Ogólnie rzecz biorąc, pomimo wielu porażek, rok ten wyszedł całkiem nieźle, bo zdumiewająca ilość dobrych rzeczy przewyższyła złe. Ale dam wam tu kilka wierszy adekwatnych do mojego nastroju w ciągu roku, oceńcie je:

1) Zawsze aktualny wiersz, zwłaszcza jeśli mowa o tym, by pójść za kimś lub dla kogoś aż na koniec świata

"Piesi wędrowcy"
Z brzemieniem na plecach,
Z uśmiechem na ustach,
Nogi już zdarte do krwi,
Pot spływa strumieniami.
Tak wędrują samotni
Pieszo przez świat wędrowcy.
Nocleg w jamie ciemnej
I byle jaka strawa.

Ruszają w drogę w przód,
Samotni wędrowcy
By znaleźć radość życia
By zgubić życia smutki

Z wędką w plecaku,
Z kosturem w dłoni,
Przez rzeki i ocean,
Przez bezkresne pustkowia
W daleką wyprawę
Bez celów i zamierzeń,
By dobrze przeżyć drogę,
I wielkich ryb nałapać

Ruszyli w drogę w przód
Piesi wędrowcy
By znaleźć nadzieję
By sprostać marzeniom

Z bagażem doświadczeń
Z nogami w strzępach
Świat przemierzony przez nich
Ludzi zupełnie nowych.
Setki tysięcy za mną
Kilometrów się znaczą
Świat przemierzyłem wreszcie
I wróciłem do domu.

Ruszyli w drogę tam
Piesi wędrowcy
W świat zupełnie sami
Wrócili również sami

Z milionami wspomnień
Z umiejętnościami
Dawna miłość wciąż żyje
Coś rozbudziło ją znowu.
Wyszedłem, bo kochałem,
A miłość ma wygnana
Lecz powróciłem, bo kocham,
I znów chcę być kochanym.

Powrócili do domostw
Piesi wędrowcy
I miłość swą znaleźli
Tę, co przed latami
Poznali i kochali

2)O moim gimnazjum, co mi dało i jak je podsumowałem
"Gimnazjum"
Gdy tu przybyliśmy, byliśmy malutcy, zadufani,
Myśleliśmy, żeśmy są dorośli, wszechmocni,
wszechwiedzący.
Że nam wszystko wolno.
Chcieliśmy wszystkiego spróbować, być niby lepsi.
Dopiero teraz, jako stare wygi, widzimy, nasze
wcześniejsze wady, błędy, naszą malutkość.
Pierwsze problemy, zakręty moralne, zboczenie
Z prostej drogi w gąszcz zła i grzechu.
Presja grupy, owczy pęd, psychologia tłumu,
Fałszywi prorocy i przyjaciele.
Prostacki humor i obyczaje, spaczenie moralne,
tarzanie się w błocie grzechów i kłamstwa.
Brak poczucia godności.
Ocena ludzi: po sakiewce i wyglądzie.
Nadszedł czas przemian duszy i rozumu,
choć zerwać z dawnym nie było łatwo.
Po przemianach, czyściejszy Człowiek,
z bagażem doświadczeń.
Chłopak patrzy na dziewczynę, poznaje
Ją od nowa, choć znał od dawna.

Rodzi się piękne uczucie.
Piękne jak jesienny świt nad brzegiem rzeki,
gdzie Chłopak myśli, odkrywa poezję.
Miłość, nie komercyjna, tania
miłość za pieniądze,
lecz potężne, piękne uczucie.
Najdzielniejszy się ukorzy,
Najmędrszy przyzna głupotę
Najpiękniejsza spokornieje.

Trzy lata, a tyle doświadczeń,
jeszcze nie skończone.
Przemiana z dobrego w złe, ze złego w dobre.
W Człowieka światłego, mądrzejszego,
wzmocnionego moralnie, dojrzalszego.
Tyle mi dało moje gimnazjum.

3) Stary wiersz, ale uniwersalny
"Blask gwiazd"
Ileż gwiazd z nieba,
Tych, co świecą blaskiem niezmierzonym,
Musiałbym z nieba na padół ziemski ściągnąć,
Ustawić wokoło Ciebie,
By blask piękna Twego przyćmić?
Nie zliczyłbym, choćby wstąpił
W me ciało Pitagoras i wszyscy święci matematyki,
Bo tak wielki piękna Twego blask…

4) Taki jesienny, melancholijny
"Jesień"
Szara chmura świat spowija,
Ciemne drzewa tracą liście,
Zimno, ciemno, mokro, mglisto…
Ogarniają mnie ciemności,
Duszą mą targają lęki,
Nie o siebie, nie o ziemię,
Lecz o Ciebie…

5)Kaplin, wiadomo...
"Kaplin"
O Kaplinie!
Czar twój i urok,
Z dawien dawna znany,
Wśród Wildy harcerzy pokoleń
Zakorzeniony w sercach głęboko!
Miejsce pełne wspomnień…
Iluż tu młodych poznawało
Uroki miłości?
Iluż młodych w niespełnionej wpadło
Sidła miłości?
Iluż młodych cierpiało
Katusze miłości?
Ileż to wyznań miłosnych usłyszał
Stary pomost nad brzegiem jeziora?
Ileż smutków topiono
W leniwym nurcie strumyka?
Ileż nocnych spotkań, tajemnych,
Ukradkiem w lesie odbywanych?
Nie zliczy tego nikt,
Choćby znał całą Kaplina historię,
Nie dowie się nawet
Sam El Comendante.

6)Moja rebelia
"Credo odludka"
Choćby świat palił się i walił,
Choćby przeklął mnie cesarz i papież,
Choćby wyzuli mnie na margines,
Choćby kazali zmienić przymusem
TO NIE! NIE ZMIENIE SIĘ!!
Pozostanę Ikarem,
Choćby nawet wyrwali mi skrzydła,
A nogi zakuli w kajdany z ołowiu.
Odlecę w przestworza,
Daleko od ludzi!
Pozostanę Che Guevarą,
Choć nie niosę socjalizmu światu,
To będę się buntował,
przeciw temu, co mnie drażni.
Pozostanę benLadenem,
Choć nie będę mordował,
Tylko ucieknę przed światem.
Pozostanę Wolnym Elektronem,
Ze zwykłym człowiekiem się nie zwiążę,
Jeno z kimś, kto miłuje jak ja
Wolność i prawdę.
Z kimś mi podobnym…
Pozostanę outsiderem,
Wierny swym zasadom.
Będę bronił tego, czym żyję,
W co wierzę.
I nie zaprę się siebie
Na wieki…

7)Najnowszy, optymistyczny

"Meteopatologia"
Choć za oknem mrozy i śniegi,
Dusza moja gorąca, a serce zakwita wiosną,
Szkliste cienie lodu odbijają się ode mnie,
Zlęknione, że stopnieją ciepłem serca.
Jest wiara, w lepsze jutro, nadziej na miłość,
A nade wszystko przyjaciele.

Jeśli jakoś przez to przebrnęliście, to zapraszam do komentowania

2 komentarze:

Unknown pisze...

Ajtoczku! Uwielbiam Twoje wiersze. Po raz kolejny powtarzam, że uczeń przerósł mistrza:) pamietaj kto Cię wprowadził w świat rocka xD Jak chcesz, to mogę Ci przegrać nową płytę Stachów "autor" (uwtory Kaczmarskiego w wersji Strachó). Pozdrawiam życząc spokojnych świąt!
=*

Unknown pisze...

Wiec musze powiedziec ze jestem pod ogromnym wrazeniem ^^ pomimo, ze niektore wiersze juz czytalam robia na mnie tak samo wielkie wrazenie jak za 1 razem :) Nie idzie opisac uczuc, ktore sie odczuwa przy czytaniu Twoich wierszy gdyz sa one nie do opisania :) ;D Pozdrawiam :)) Kocham wiersz o Kaplinie ^^