sobota, 27 grudnia 2008

bez tytułu

Dziś wreszcie wyjeżdżam na biwak KI Zorza, wigilijno-sylwestrowy. Wspaniały czas spędzony z przyjaciółmi, pewnie będziemy robić mnóstwo dziwnych rzeczy, znajdzie się czas na chwilkę refleksji, na radość i rozmowy. Mam też nadzieję, że przyjdzie wena, napiszę trochę więcej, i przeczytam mój prezent - książkę o Wojaczku. Liczę też, że czas wygładzi fale i zmarszczki sinusoidy i zabliźni stare rany, co jest bardzo prawdopodobne.
Jako, że wracam za rok, to życzę wszystkim, aby nadchodzący 2009 był miliony razy lepszy niż ten, bo ten był dla mnie generalnie nieudany, ale analiza będzie, jak się skończy. Bo "kto wie, czy za rogiem..." . A jak już rzucamy piosenkami, to polecam "Łzę dla cieniów minionych" KATa. Wróciłem do tej pięknej piosenki, i nie mogę się oderwać. Nie wiem czemu, ale idealnie mi się komponuję.
Do zobaczenia w przyszłym roku

piątek, 26 grudnia 2008

"Znowu w życiu mi nie wyszło, uciec pragnę w Wielki Sen..."

Wczoraj rzuciłem okiem na cały miniony rok, przeczytałem całego bloga. Czasem jak patrzę na to, to zastanawiam się, dlaczego i po co. I dochodzę do wniosku, że historia kołem się toczy, ale jako, że świat jest ambiwalentny (lubię to słowo- tak, Naty, dzięki Tobie) i popieprzony, to to koło, którym się toczy jest krzywe. I się zmienia, co każdy cykl, i nie da się przewidzieć jak, ale wiadomo, że z jakąś, mniejszą, lub większą analogią. Czyli, że praktycznie nie ma reguł. I widzę tę cykliczność: znowu chodzi po mnie motyw drogi, podróży jako ucieczki od nieszczęść, lekarstwa na chorobę ducha i znowu przychodzi mi taka sama refleksja, jak pod koniec zeszłego roku- odsyłam do wiersza "coś innego".

"Ciągoty homo viatoryczne"
Głos północnego wiatru
Przesiąknął me uszy
I wszedł do czerepu,
Pustostanu, który banda
Nazywa mózgiem, a jest
Tylko kawałkiem mięsa

Znowu wzywa mnie ulica,
Brudna, zalana, obrzydliwa.
Po to, by stać się drogą
I wywieźć mnie w dzicz
Bo tam będzie spokój

Bez zwierząt gadających
Bez trucia i gnicia w pudle
Bez wspomnień strasznych
Bez żalu i żałosności

Znowu chcę pójść tam,
Gdzie tylko tubylcy
I pełno dzikości

A może zamknę się tutaj
I będę służył ludziom?

Droga mi pisana albo w dal albo wzwyż


Już o wiele lepiej. Jest ostatnia, mała iskierka. Jak Cię zobaczę, to będę pewny, czy zgaśnie, czy zrobi pożar. Oby zgasła szybko...

czwartek, 25 grudnia 2008

"Niech dźwięczy, męczy, aż do zadyszki, śmiechu mi trzeba przede wszystkim"

Dziwne to święta. Z początku narzekałem, ale jednak wyszło przyjemnie. I poczułem przypływ wiary, nadziei i miłości. I nawet nie oburzam się na nadzieję, bo nie dotyczy miłości eros. Zresztą motywy miłosne wylatują mi jakoś z głowy. Wiem, że życzenia składa się wcześniej, ale ja chcę teraz. A podsumowanie roku będzie prawdopodobnie jak wrócę z biwaku KI "Zorza", bo przez ten biwak wiele może się zmienić- będzie czas na refleksje, rozmowy, analizy, pisanie.

"Życzenia dla wybranych"
Kumplowi, co znalazł
W obmierzłym śmietniku
Zwanym jestestwem moim
Parę kropli proroka,
Taniego wina, z dodatkiem CH3OH,
Życzę, by znalazł, umiał się wrócić
I dziękuję za gadulcową filozofię

Kumpeli, co jak przeciąg,
Przelotem wpadła we mnie
I tłukąc szklanki i kubeczki
Wylatuje już powoli,
Choć chciałbym zatrzymać
Życzę, by znalazła, umiała docenić,
I dziękuję za cudowne dni

Przyjaciółce, co umie
Schylić się i wyciągnąć
Z kału kawałek moich myśli,
Wyciągając mnie na słońce,
Pomimo swojego mroku
Życzę zdrowia i pogody,
I dziękuję za bycie sensem

Przyjacielowi, co ugrzązł
W zaspie śniegu białego
Jak słońce co rozum wypala
Przygniecionemu brzemionami
I zbyt mało wylewnemu
Życzę spokoju i zrozumienia
I dziękuję, że był, gdy trzeba

Mentorowi i wzorowi,
Który niejedną zgarnął ranę
Na umyśle i ciele, zbolały,
Ubabranemu krwią i gnojem,
Lecz wrażliwemu zawsze
Życzę wzajemnosci w uczuciach
I dziękuję za nauki ważne i te mniej

Mentorce zaś mojej,
I przełożonej radosnej,
Co śmiechem zabić umie,
Ale w potrzebie wyjmie z bagna,
Lecz ran nie tyka własnoręcznych
Życzę wytrwałości w pracy
I dziękuję za troskę

-----------------
Powoli zapominam, na szczęście... Za niedługo będzie "emeryt"

wtorek, 23 grudnia 2008

"Choć, choć za ciosem pada cios, a wróg posliłki śle w konwojach..."

Dawno nie czułem się tak dobrze. Odchodząc od konfesjonału czuje się katharsis, od razu lżej na duszy. Teraz wreszcie te święta zaczynają mieć dla mnie jakiś sens. Bo oprócz wielkiego żarcia i pogoni za prezentami będę mógł zrobić coś dobrego dla innych- pomóc mamie robiąc sałatkę, przynieść ojcu węgiel, narąbać babci drewna w piwnicy, podnieść papierek. Wiem, że to niewiele, i dla świata nic nie znaczy, ale każdy wysiłek włożony w zmienianie świata na lepszy zdaje mi się dawać więcej radości. I widząc uśmiech na twarzy czuję, że jednak to ma sens. Gdyby nie to, to pewnie bym się załamał, a te święta byłyby najgorszymi. I chociaż mam swoje problemy, problemy bliskich mi przyjaciół i wiele innych, które mnie martwią, to jednak udaje się znaleźć coś pozytywnego, nawet pomimo braku nadziei. A może to jest moje powołanie? Czerpać radość z dawania jej innym... Nie wiem, w każdym razie, udało mi się opanować negatywne emocje, i stwierdzam, że od rana jest coraz bardziej pozytywnie- BŚP, spowiedź, wycieczka z bratem na Dębiec do babci, narąbanie się drewna, obiad, sałatka z zaostrzoną marchewą i wizja spokojnego wieczoru.

Jeśli jakiś kawałek Ciebie przejmuje się mną, niech przestanie. To nie pomoże.
Nie jest tak źle, jak być mogło. Reszta jest milczeniem. Może kiedyś...

poniedziałek, 22 grudnia 2008

"30 raz zabierasz psa..."

Natalia Piłat miała kiedyś na swoim blogu, który nie bez powodu można nazwać skarbnicą złotych myśli, piękny cytat: "..uciekamy przed tymi, którzy nas chcą, a gonimy za tymi, którzy uciekają przed nami..". Jak patrzę na życie, i na losy moich znajomych, stwierdzam, że jest w tym dużo prawdy. Zdążyłem się przekonać, że mądrości życiowe sprawdzają się czasami, i że jedyną ważną regułą jest wyjątkowość każdego przypadku. I że im bardziej coś przewidujemy, tym bardziej wychodzi na opak. Czasami tylko zastanawiam się, co by się stało, gdyby wszyscy, którzy gonią na darmo, zatrzymali się i pozwolili złapać tamtym? Czy wtedy byłoby lepiej czy gorzej?Bo wydaje mi się, że skoro każdy przypadek jest wyjątkowy, to nie można dywagować.
Czasami w takim łańcuchu zdarza się też ogon. Czyli ktoś, kto goni, ale nie jest goniony. Taki sobie typek, któremu pozostaje wieczna gonitwa, bo którego nikt nie goni. Ale cóż, ogon musi czekać na swoją kolej. Tylko nie będzie jak w tych bajkach o Kopciuszku.
Dziś ryczałem, cebula robi swoje. Ale jeśli człowiek jest jednością psychosomatyczną?
Nic osobistego, taka sobie refleksja.

niedziela, 21 grudnia 2008

"I znowu"

Kilka luźnych refleksji z dnia dzisiejszego:
1)Kolejny raz życie objawia się jako absurd absurdów. Najważniejsze rzeczy nie wychodzą tak, jak powinny, a wypływają za wcześnie, albo za późno. A tym niepokornym filozofom, co mówią o uporządkowanym ładzie świata, trzeba dać krótką lekcję pokory. Ład świata jest nieładem.
2)Niby jestem humanistą, a tak chętnie posługuję się matematyką do opisania uczuć. Kolejna sprzeczność. Bo nie chce mi się pisać o rozchwianiu, więc używam jakiś funkcji trygonometrycznych, a zamiast mówić o "długiej drodze w dół", piszę wzór funkcji malejącej. To jakaś paranoja
3)Jak wiele rzeczy łamię zasadę decorum, odpowiedniości stylu do zdarzeń... Dlaczego najlepsze pomysły nachodzą mnie na kiblu, i tam znajduję wenę do pisania długich rzeczy? A jak jestem w pięknych okolicznościach natury, to z rzadka mam chęć coś skrobnąć
4)Na tym samym kiblu naszła mnie refleksja, że może racje ma jasna strona mocy, że człowiek jednak jest jednością psychosomatyczną. Bo jak się oczyściłem fizycznie, to poczułem się lepiej, pomimo doliny, która mnie ogarnia. Ale za chwilę dolina wróciła, więc chyba nie pomogło. Znając życie, pewnie jest tak i tak, na zmianę, żeby nikt nie miał racji, bo mógłby mieć monopol na prawdę.
5)Jeśli wydaje mi się, że coś jest nie do osiągnięcia, to pomimo prób i starań nie udaje się. Przez analogię powinno być tak, że jeśli założę, że mi się coś uda, to powinno się udać. A tu nie wychodzi. Nigdy.
Jaki z tego wniosek? Jaka płynie prawda o świecie? Że świat jest ambiwalentny i potrzaskany. I nie można wierzyć, że da się przewidzieć, co nam przyniesie los.


eh,

piątek, 19 grudnia 2008

"Nic nie boli tak jak życie..."

Ostatnie dni wzmogły we mnie refleksje i zacząłem się zastanawiać nad życiem. I co mi wyszło?
Że poświęcam dużo czasu na zbędne zamulanie, i źle go wykorzystuje, a gdy jest coś ważnego, to czas ucieka.
Że za bardzo myślę o konsekwencjach, i że przez to tracę swoje szanse
Że za bardzo szukam reguł i analogii w świecie, a świat jest nieregularny, irracjonalny i porąbany jak drewno do pieca. I że jeśli coś się powtarza, zachodzą jakieś reguły, to w warunkach braku reguł i przez przypadki. I że to wszystko jest niejednoznaczne i nie ma co o tym myśleć, bo od tego boli głowa.
I że nadmiar wiedzy boli.
I że brak wiedzy też boli.
I że ogólnie wszystko boli.
I nawet jak nie ma problemów, to się martwi człowiek innymi.
I że się za bardzo przejmuję.

Dobre porównanie: Życie jest rozdarciem między sacrum a profanum- jak siedzenie na kiblu z defekacją i rozmyślaniami eschatologicznymi

poniedziałek, 15 grudnia 2008

"Otwórzmy bramy..."

Znowu hiszpan, anglik, i cała ta buda. Byle do piątku tak świeci nade mną jasno jak nigdy.
Tak dużo osób myśli, że wie o mnie wystarczająco, a tak mało osób wie wystarczająco. A całej prawdy nie wie nikt, ja tym bardziej.

"Klamka"
Wkurza mnie ta klamka
Jej niestabilność zawsze
Zmusza mnie do myślenia
O konsekwencjach naciskania

Wkurza mnie, że odczytacie
To jako metaforę, coś wzniosłego.
Nie uwierzycie,
Że mam problemy
Z drzwiami od łazienki

niedziela, 14 grudnia 2008

"Opętani samotnością, myślą swą szukają szczęścia"

Ostatnimi czasy mam na opisie sinusoidę. Ten matematyczny kawałek ładnie oddaje moje stany emocjonalne. Z jednej strony swoje problemy, z drugiej martwię się o przyjaciół. Wielu mi mówi, że się za bardzo przejmuję, w sumie trochę tak jest, bo są rzeczy, że nie umiem pomóc, i to mnie dobija. Podejrzewam, że tak się przejmuję, bo jestem sam, i muszę gdzieś wsadzić swoje uczucia. W końcu nawet taki pozornie nieczuły wielki troll troglodyta ma ochotę czasem się przytulić i czasem uroni łzę.

"Rozbujanie"
Być wśród piłeczki
Gdy wokoło gracze biegają
I odbijają między sobą
A ja nie wiem, komu służę

Być w włóknie konopii,
Kawałku szat rozrywanych
W czasie promocji w markecie
I nie wiem kto mnie weźmie

Być na huśtawce,
Latać N lub S

Być kawałkiem ołówka,
Zostać na papierze,
Jak wykres sinusoidy
Rysowany niewprawną ręką

I nagle ktoś zabija studenta,
Na papierze brzuszek zmienia się
W równię pochyłą

piątek, 12 grudnia 2008

To nie Bóg opuszcza ludzi, lecz ludzie opuszczają Boga|

Wreszcie skończył się ten tydzień, którego miałem dość zanim jeszcze się rozpoczął. Teraz weekend, potem jeszcze tylko 4 dni, wigilia klasowa i koniec z budą do końca roku. Dużo osób pisze teraz o miłości na blogach, a że ostatni tydzień przyniósł mi trochę refleksji, które zbierały się we mnie, i przed chwilą przelałem je na ekran.

„Dlaczego trzecia cnota jest taka straszna?”


Cóż zrobiłem światu, że opętany żądzą
Wtulam się w kawałek poduszki,
Jakby w pierś ukochanej
Bo ciężko mi z tą, co mam?

Cóż mi da patrzenie w lustro z ręką na sercu
Lub może niżej i mówienie sobie

Że jestem moralny
Bo tak mi mówią
A sam widzę, jak to wygląda

Gdyby mnie widzieli
Wtulonego w siebie w samotni sypialni,
Zmieniliby zdanie i uciekli ode mnie

Że jestem silny i odporny,
Bo tak mi mówią,
A ja widzę, jak to jest w środku

Bo nie choroba ani noże,
Lecz troski wewnętrzne niszczą mnie
Ale po mnie tego nie widać

Że jestem dobrym materiałem
Bo tak mi mówią,
Lecz sami nie wiedzą, co mówią

Bo może i jestem
I bym się nadawał, ale czemu oni
Nie chcą tego sprawdzić

Że jestem nieczuły
Choć oni też tak mówią,
Ale nie mają racji

I chociaż wieki starań
Mógłbym ofiarować
Też chcę coś z życia

Nie mam już ochoty przytulać poduszki
I wołać „Boże, mój Boże, czemum Cię opuścił!”

środa, 10 grudnia 2008

"Święta święta święta ziemia co nas nosi..."

Chcę już święta, ale nie te, które reklamują coca-colę, pełne obłudy i fałszu. Z przerażeniem patrzę, że coraz więcej w świętach jest komercji, działania na pokaz i robienia czegoś na siłę, a coraz mniej szczerości, uczuć i samego sensu świąt. Nie chcę choinki, jeśli ma być tylko dlatego, że wszyscy ją mają, nie chcę iść na pasterkę, bo co sobie o mnie pomyślą sąsiedzi - zwłaszcza Ci, których co tydzień nie widuję w kościele, nie chcę słyszeć życzeń składanych z fałszywym uśmiechem, bo tak wypada, nie chcę plastikowej lalki św. Mikołaja, która za każdym razem jak idę z lub do szkoły, kłania się przede mną, śpiewając Jingle Bells. Mam ochotę kopnąć go w głowę, zwłaszcza, że nie jestem w nastroju.

„Plastikowej podróbce Mikołaja”
Nienawidzę Cię,
Odziana w czerwoną spódniczkę
Komercyjna dziwko
Ze sztuczną brodą

Kusisz wszystkie ciała,
Wciskając kłamstwa,
Że wystarczy się sprzedać
By znaleźć szczęście

Jak nakręcana zabawka,
Rzucasz rubasznym ho ho ho
I przynosisz kupione prezenty
Ale nie umiesz dać szczęścia

Nędzna imitacjo dawcy radości,
Wysakralizowana przez biznesmenów
Daj szczęście, zdrowie, miłość, radość
I przestań trząść portfelem

Do biwaku kręgu 17 dni, do końca roku 21, mam nadzieję, że AD 2009 coś zmieni, poza tym, że będę jeszcze bardziej stary i przygnieciony bagażem doświadczeń. A teraz z utęsknieniem czekam na 19 grudnia, koniec budy na ten rok

wtorek, 9 grudnia 2008

"Dolina zaś leżała w długich cieniach"

Takiego entuzjazmu dawno nie miałem. Tydzień jeszcze się nie zaczął (niedziela) a ja już przysypiałem - kto był na mszy harcerskiej, ten wie, jak wyglądała moja przytomność, a ja już miałem dość i chciałem, żeby wreszcie był piątek. Takiego zniechęcenia dawno nie miałem. Wracam do domu i zawsze coś jest do zrobienia, mógłbym tyle przeczytać, nauczyć się, napisać, zrobić, a ja siedzę przed kompem z gitarą i gram, rozmawiając na gadu. Do tego wszystko jest dołujące- pogoda, tramwaj, zgon na lekcji, wizja tego, co mam zrobić, komentarze rodziny, znajomych, wszystko skłania mnie do refleksji nad sobą, pesymistycznej i dobijającej.

Mam głupie pomysły i zachcianki, z różnych kręgów. Ci, co mają wiedzieć, domyślają się. Wiem, że wygląda to jak emo, ale ja jestem emocjonalny, bo w każdym z nas siedzi emo, roniąc krwawe łzy. A ja wbrew pozorom, którymi mnie zarzucają, jestem wrażliwy i uczuciowy, tylko 99% nie jest w stanie zrozumieć, że nawet jak coś jest wielkie, lubi ostre i niebezpieczne zabawki i biega po lesie w moraczu, to może mieć uczucia.

Dobija mnie to, że już powinienem decydować, co chcę studiować, żeby się już uczyć do matury. A ja nie wiem, i znając życie i tak nie będę robił tego, co teraz wymyślę. Chciałbym podróżować po świecie, myślę też o chemii materiałów wybuchowych, pirotechnice. Może saper. Z drugiej strony mój kawałek humanisty szuka ujścia w postaci pisanej. I jeszcze jest seminarium...

„Odchodząc”

Zwierzać się
Wszystkim drzewom
Wszystkim kartkom
Zamykać się
W kręgu przyjaciół
W kręgu zaklętych słów
Uciekać
Do słońca nad rzekę
Do cienia w mrok lasu
Byle dalej

czwartek, 4 grudnia 2008

"A ziemia toczy, toczy swój garb uroczy, toczy toczy się los..."

Pomimo fantastycznego biwaku i wspaniałych ludzi w budzie mam jakiś taki zły humor ostatnio. Na przerwie siedzę zapatrzony w dal, w chacie biorę gitarę i ku radości domowników śpiewam różne smętniaste smęty. Wiem, że za chwilę powiecie mi, że nie mam powodów, że przesadzam, że staram się za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę lub że mam tak nudne życie, że wymyślam sobie na siłę problemy. I nie obchodzi mnie to, co powiecie, bo moje serce mam tylko ja, i tylko ja w nim umiem czytać. Niektórzy domyślają się, niektórzy zgadują, parę osób przeczytało część, a większość z was nie zna alfabetu. I wcale nie jest to manifest romantyka, ani zrzędzenie, tylko po prostu czasami odnoszę wrażenie, że rozumie mnie tylko parę osób. A może to tylko jesienna chandra lub kolejne ziarnko piasku w oku?

A z pozytywów, to wyszedłem z zagrożenia z wf:P Mam nawet 3 xD Wiem, że żal, ale jak się zszytą twarz, to tak to jest
I dzięki Krzychu za wspólne śpiewy wczoraj i dziś na ulicy i na wf- nie ma to jak dwóch bardów bez gitary, śpiewający rozrywającym głosem piosenki SDMu

poniedziałek, 1 grudnia 2008

"Tak się bawi, tak się bawi..."

Wróciłem z najlepszego biwaku na jakim byłem. 4 drużyny, pełno wspaniałych ludzi, 3 dni w 1 szkole pod nadzorem Oli, która organizowała ten biwak. Pojechałem na doczepkę z 17, która mnie przygarnęła, i spędziłem czas najlepiej jak można. Atmosfera była cudowna i zachęcała do integracji, tym bardziej, że drużyny nie znały się aż tak dobrze, jedynie 17 i 26ż. Zabawom, śpiewom, grom i rozmową nie było końca, a co chwilę dało się usłyszeć czyjś śmiech. A to z braku totemu Maciej z Jagodą i Oliwią grali w totem puszką pasztetu (a że była 3 w nocy i Ajto miał fazę, to śpiewał "Pasztet drobiowy na okaziciela"), a to pokazywałem Domie/Biedronie piekielny paluszek, który powodował chichawkę, a to ktoś powiedział o 'zmartwychwstaniu' zamiast o zobowiązaniu, a tu jak dokonałem egzekucji pluszaka Pyzy, to Niuplak go rozstrzelał. Były też oczywiście rozmowy, mniej lub bardziej poważne - szczerość w rożnych grupach (od kilkunastu do 3 osób) i takie porządne męskie rozmowy w 4 oczy. Udało mi się też normalnie porozmawiać z osobą, z którą bałem się rozmowy i wychodzi, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Spałem na biwaku tylko godzinę, więc pod koniec niedzieli były odpały na całego, a jak wróciłem do domu i zobaczyłem na talerzu 5 pyz to nie mogłem ze śmiechu.
Dziękuję:
Oli, która organizowała imprezę, zgodziła się wziąć mnie, trzymała wszystko w kupie i była wyrozumiała, gdy trochę za długo się siedziało w kuchni
Domie, która mnie tak długo molestowała, że pojechałem, za szczerość i szczerość, pozytywną energię, zarażanie śmiechem, "sondę analną", przesiadywanie w kuchni, sms o poranku;) i wreszcie zrobiła to, co miała zrobić, ale mogła walnąć mocniej xD
Biedronie, która zgodziła się mnie wziąć, miała fajne akcje, zorganizowała zobowiązanie Zosi i mianowała mnie funkcyjnym od gazu.
Bartkowi za rozmowy- solidna męska rozmowa daje dużo obu stronom
Pyzie za szczerość i rozmowy i za to, że wyjaśniliśmy sobie pewne rzeczy
(Mógłbym wymieniać w nieskończoność, ale nie chcę wymyślać na siłę, bo mógłbym każdemu coś napisać, a było ok. 50 osób)

Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie napisał na biwaku jakiegoś wiersza...

"Pół na pół, wstrząśnięte nie mieszane"

Spalony promieniami deszczu
Dzielę szczęście i troskę
Razem z wiankiem przyjaciół,
Choć czasem w samotni

Ból? Zmęczenie? Wcale nie boli!
Radość ze smutkiem w cierpkim koktajlu
Spijam w odruchu szaleństwa

Wciąż bliżej i dalej,
Wszystko nierówne. Pływa

A ja dalej ssę pierś mamy idiotów