poniedziałek, 26 stycznia 2009

"Nic nie boli tak jak życie, nic nie boli tak..."

Nie pisałem od pięciu dni. Jak na grafomana mojego pokroju to długo. Ale nie wrzucę ni nowego. Nie żeby nie było- po prostu mi się nie chce przepisać z zeszytu do komputera. W ogóle niewiele mi się chce. Doszedłem do wniosku, że nawet jak się o czymś wie, to się jeszcze nie wie, dopóki się nie zobaczy. Ale widok może być jak wrzucenie kostek lodu za kołnierz w upalny dzień. I potem człowiek się nie dziwi, że nie może spać całą noc. A tydzień zaczął się standardowo - miałem go dosyć jeszcze przed Mszą. A dziś mieliśmy dzień miłych słówek w szkole. I nikt nam nie kazał- my tak po prostu z czystej agresji i pasji wyrzucaliśmy z siebie tony "miłych słówek".

„Mój kawałek mięsa”

Kocham i nienawidzę
Czule przyciskam
Głaszczę z rozkoszą
A drugą ręką
Wyrzynam drobne rowki
Na bladych równinach
Ostrą końcówką

Pod wątłą skorupa
Czai się coś dziwnego
Głębokie rozerwane
Porozrzucane na 8 stron świata

A ja jestem sobie czarną owcą
07.01.09

Brak komentarzy: