piątek, 29 sierpnia 2008

"Dom mój ostatnio ledwo stał na nogach..."

Dziś jadę na biwak roboczy do Kaplina. Nie wyobrażałem sobie idealniejszego zakończenia wakacji, niż robota w moim drugim domu. Tam wreszcie czuję, że żyję:)

„Drugi dom"
I znów wracam do domu.
Nie, nie rodzinnego.
Tego drugiego.
Do Kaplina.

Tam nie ma klatek czterościanu,
W których niespokojny i niespójny się ciska,
Braku powietrza świeżego,
Które daje zmysłom tyle wrażeń,
Brudnych garnków w zlewie, czystych ciuchów,
Codziennych dylematów i codzienności

Jest tam za to spory kawałek lasu,
Moje pomosty, strumyki i brzegi jeziora,
Które kipią od życia.
Są Sosen szare brygady, niby wojska Puszczy,
Są i nieliczne Brzozy – oficerowie i kapelani,
Których biały mundur wyższy stan oznajmia.
Szeken, Czeskie, hydrofornia – znane, tak dobrze,
Że i po ciemku bez pyzy księżyca tam trafię,
A na samo wspomnienie myśl skacze
Od serca do serca

Tu wiem, że nic mi nie grozi,
Mogę chodzić beztrosko
Od drzewa
Po drzewach
Pod drzewem
Bez granic lasu i ściennych krat więziennych.
Tu nawet sen w cieniu Dębu – generała, co szare przybrał szaty,
Choć daleko od bazy, to jednak bezpieczny.

Tu ogień, woda, ziemia, drzewa- bierz
Wybieraj, z kim chcesz się bratać.
I skarb mój największy - przyjaciele

Brak komentarzy: