wtorek, 1 stycznia 2008

"Rozpalmy tu, rozpalmy tu, ogień ogień ogień"

Pewnego zimowego (teoretycznie, bo w zasadzie jest ciepło, ale to kwestia dyskusyjna) dnia zacząłem rozmyślać o cieple. Wszystko przez ciągłe dyskusje o paleniu w piecu i jak jest zimno. Nie mogłem tego dłużej słuchać, więc zacząłem myśleć o czym innym. Zaatakował mnie ogień. Niby wiadomo, że niezwykły, bo żywioł, bo fascynuje od lat, że lubią go duzi i mali chłopcy. Ale dlaczego? Dlatego że żywy, wspomagający życie nasze, a jednak bezlitosny i umiejący je w jednym momencie zniszczyć. Jeden nieuważny moment, jedna zapałka i wali się domek z kart. W ogniu odbija się wszystko, może mieć wydźwięk religijny - objawienie w płonących krzakach, może być narzędziem gry politycznej - chociażby pożar Rzymu za Nerona. Potrafi być radosny, gdy grzeje zmarzniętego wędrowca; smutny, gdy płonie na kamiennym płaszczu otulającym doczesność odeszłego; szalonym, jak płonąca końcówka lontu. Ma też wydźwięk romantyczny i doskonale buduje atmosferę. Dla mnie osobiście największy wydźwięk emocjonalny ma ognisko, a potem świeczka/ znicz. Oczywiście nie samo ognisko, bo kupa płonących gałęzi, choćby ułożona z matematyczną dokładnością do setnego miejsca po przecinku nic nie znaczy. Bez ludzi, którzy zbiorą się przy nim, nieważne, czy będzie to kilkuset harcerzy czy drużyna, czy nawet dwoje ludzi, nic się nie liczy, bo nie ma uczuć. Osobiście uważam, że lepszy klimat jest, gdy jest mniej ludzi, bo wtedy można łatwiej nawiązać rozmowę, wybrać pasujący wszystkim sposób i łatwiej jest zrobić to, czego nie zrobi się przed szerszym gronem. Nie liczy się też rozmiar ogniska - wystarczy symboliczna świeczuszka, jeśli tylko będzie odpowiedni klimat, ale w drugą stronę już to nie działa. Dlatego tak ważny dla ludzkości jest ogień - nie ze względu na technikę, ale ze względu na jego rolę w życiu ludzi.

Brak komentarzy: