sobota, 21 czerwca 2008

"Ile Cię trzeba dotknąć razy, żeby się człowiek poparzył, ale tak żeby już więcej ani razu"

Nie wiem co jest w dziewczynach takiego, że nas, facetów tak do nich ciągnie i na odwrót. Wiem, że to jest normalne, ale w pewnych momentach to zakrawa na absurd. Bo gdy małe dziecko dotknie rozżarzonych drzwiczek do pieca, to odsuwa rękę, a ja, pomimo tego, że widzę, jaka jest dana dziewczyna, nadal się staram. I nadal o tą samą, bo wiem, że są różne drzwiczki: są takie, w których się nie pali, są takie, które nie parzą, są zimne jak lód (drzwi od lodówki). A ja nadal uparcie próbuje wsadzić sobie tą rękę do pieca, choć już się zapala, choć widzę, jak płonie. Co z tego, że widzę węgle zamiast palców? Co z tego, że słyszę jak spalona kość spada z cichym brzdękiem na podłogę? Co z tego, że zapach przypalonego mięsa świdruje moje nozdrza? Co z tego, że nerwy reki przesyłają impulsy jak oszalałe, mówiąc "Daj sobie spokój, ona nie jest Ciebie warta" do mózgu? Cóż z tego, gdy mózg, ośrodki czuciowe i wszystkie te miejsca, o których WoBo mówił na biologii z pasją zdają się nie istnieć lub być zablokowanymi. Wszystkie bodźce zbierają się w sobie, aby zrobić coś z tym, ale mózg, niewygodnie sprężony z sercem, odrzuca wszelkie argumenty zdrowego rozsądku. Wreszcie, po jakimś czasie (od kilku dni do miesięcy) kapituluje i powoli każe wracać spalonemu do reszty kikutowi dłoni. Zdziwiony własną głupotą czy też zamroczeniem każe odtworzyć rękę. I odbudowuje tkanki, łączy nerwy i jest nowa ręka. A potem znowu widzi jakieś drzwiczki. Nie muszą być znowu te od pieca- mogą być inne, ale tez raczej zrobią mu krzywdę. Mogą mu przyskrzynić palce, gdy źle je włoży, mogą go kopnąć prądem. Mogą go też oparzyć, bo właściciel ma dziwny pociąg do ognia- to jeden z jego fetyszy. Ale to go nie powstrzymuje i coś każe mu znowu wsadzać ręce i znowu lizać rany.

Brak komentarzy: