Wczoraj rzuciłem okiem na cały miniony rok, przeczytałem całego bloga. Czasem jak patrzę na to, to zastanawiam się, dlaczego i po co. I dochodzę do wniosku, że historia kołem się toczy, ale jako, że świat jest ambiwalentny (lubię to słowo- tak, Naty, dzięki Tobie) i popieprzony, to to koło, którym się toczy jest krzywe. I się zmienia, co każdy cykl, i nie da się przewidzieć jak, ale wiadomo, że z jakąś, mniejszą, lub większą analogią. Czyli, że praktycznie nie ma reguł. I widzę tę cykliczność: znowu chodzi po mnie motyw drogi, podróży jako ucieczki od nieszczęść, lekarstwa na chorobę ducha i znowu przychodzi mi taka sama refleksja, jak pod koniec zeszłego roku- odsyłam do wiersza "coś innego".
"Ciągoty homo viatoryczne"
Głos północnego wiatru
Przesiąknął me uszy
I wszedł do czerepu,
Pustostanu, który banda
Nazywa mózgiem, a jest
Tylko kawałkiem mięsa
Znowu wzywa mnie ulica,
Brudna, zalana, obrzydliwa.
Po to, by stać się drogą
I wywieźć mnie w dzicz
Bo tam będzie spokój
Bez zwierząt gadających
Bez trucia i gnicia w pudle
Bez wspomnień strasznych
Bez żalu i żałosności
Znowu chcę pójść tam,
Gdzie tylko tubylcy
I pełno dzikości
A może zamknę się tutaj
I będę służył ludziom?
Droga mi pisana albo w dal albo wzwyż
Już o wiele lepiej. Jest ostatnia, mała iskierka. Jak Cię zobaczę, to będę pewny, czy zgaśnie, czy zrobi pożar. Oby zgasła szybko...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz